„7:32 – idealnie” – pomyślał Zayn i przeciągnął się w
niewygodnym hotelowym łóżku. – „Idealna godzina na papierosa.” Ziewnął
przeciągle i wstał z łóżka. Chwycił spodnie i t-shirt, przerzucone przez ramę
łóżka i 2 szybkimi ruchami wciągnął je na siebie. Podszedł do szafy i rzucił
szybkie spojrzenie swojemu odbiciu w
lustrze. „Nieprzespana noc, picie aż do rana i wciąż wyglądam bosko.” –
pomyślał i zaśmiał się cicho. Złapał paczkę papierosów i kartę od hotelowego pokoju
(532), a następnie wsunął stojące przy drzwiach buty. Wychodząc na korytarz
rozejrzał się uważnie. Pomimo wczesnej pory, jego „status gwiazdy” nie pozwalał
mu na bezkarne paradowanie po hotelu, był to luksus dostępny jedynie dla
zwykłych śmiertelników. „Jak to mówią, uważaj czego sobie życzysz….”. Chcąc
uniknąć niepotrzebnych autografów i zdezorientowanych spojrzeń, ruszył w stronę
klatki schodowej. Pokonał 3 piętra biegiem pogwizdując pod nosem. Przypomniał
sobie o tylnym wyjściu z hotelu, którym ochrona wprowadziła ich 2 dni
wcześniej. Uśmiechnął się po raz kolejny. Szybki papieros bez świadków, to było
właśnie to czego było mu potrzeba. Dotarł do ciężkich metalowych drzwi i naparł
na nie całym ciałem. Nie wiedząc dokładnie jak, wylądował na podłodze. Wstał i
otrzepał się, a następnie po raz kolejny
spróbował popchnąć drzwi. Dalej nic. Jeszcze raz. Nic. „Cholerne drzwi” –
pomyślał poirytowany i instynktownie dotknął paczki znajdującej się w jego
kieszeni. „Cholera muszę zapalić”. Brak porannej fajki wywoływał w nim
niewyobrażalną frustrację. Cofnął się i poszedł w stronę holu. „Cholerne drzwi,
cholerny poranek, cholerne fajki.” – myślał coraz mocniej ściskając kartonową
paczkę. Bez wahania przeszedł przez obrotowe drzwi i znalazł się na średnio
ruchliwej ulicy. Rozejrzał się w obie strony i z triumfem wyciągnął paczkę. Na
jego twarzy zatańczył lekki uśmiech, kiedy zgrabnym ruchem kciuka otworzył
czerwono-białe pudełko. Wyciągnął białe cudo zakończone pomarańczowym filtrem i
lewą ręką zaczął szukać zapalniczki. Przeszukał obie kieszenie. Nic. Spróbował
po raz kolejny. Czuł jak powoli wzrasta w nim uczucie irytacji. Przy kolejnej
próbie, której towarzyszyło przewracanie kieszeni na lewą stronę i kilka
nieszczególnie ładnych słów, przypadkiem
złamał papierosa, którego trzymał w dłoni. Tego już było za wiele. Spojrzał na
żałośnie wyglądającą zmiętą bibułkę z wypadającym tytoniem i wtedy nie
wytrzymał. Cisnął nim o chodnik i z furią go kopnął. Ścisnął dłonie w pięści i
miał ochotę zawyć z wściekłości.
- Niech to szlag! Cholera jasna! Kuurwaaa!! Pieprzony świat,
żeby człowiek nie mógł zapalić jednej cholernej fajki!!! – krzyczał i dalej
kopał i deptał papierosa, który w tym momencie był jedynie strzępkiem tytoniu,
smętnie przyczepionym do filtra. – Naprawdę!!! Czy odrobina ognia to tak
wiele?!
-Przepraszam…
Zayn odwrócił się z furią i stanął na wprost średniego
wzrostu szatynki. Miała włosy do ramion i bursztynowe oczy.
- Ja mam zapalniczkę. – powiedziała i wyciągnęła w jego
kierunku rękę z małą srebrną zapalniczką benzynową.
Zayn przez chwilę wpatrywał się w przedmiot w jej ręce, a
następnie podniósł wzrok na nią. Niepewnie wyjął kolejnego papierosa z paczki i
zapalił go jednym szybkim ruchem. Kiedy tylko dym wpłynął do jego płuc, poczuł
jak powoli się uspokaja. Zaciągnął się jeszcze 2 razy zanim zdążył cokolwiek
powiedzieć.
-Dzięki. Uratowałaś mnie. – powiedział i wykorzystał
sztuczkę uśmiech nr 5 „ironiczny uśmieszek”.
Dziewczyna zamiast paść trupem, olśniona jego blaskiem,
wybuchła śmiechem.
- Serio? To jest twój sposób na podryw? –spytała i sama
wyciągnęła papierosa, a następnie odpaliła go jednym szybkim ruchem. – Może i
to działa na rzesze twoich napalonych fanek, ale nie na mnie.
Normalnie w takim wypadku Zayn oburzyłby się, zgasił
papierosa i wrócił do hotelu, ale nie tego dnia. Wszechświat wystarczająco go
już zmęczył, a była dopiero 8.
- Czyli wiesz kim jestem?
- Mniej więcej, widziałam Cię na kilku plakatach. Another
Direction, tak?
- One Direction, ale wyjątkowo Ci wybaczę. Nie mam już siły
się denerwować. – powiedział i rzucił wypalonego papierosa na chodnik. – Wiesz,
co najlepiej pasuje do papierosów? Kawa. Ja stawiam.
- Za 15 minut widzimy się w
środku. – powiedziała z uśmiechem i zgasiła papierosa.
- Pracujesz tu? – spytał ze zdziwieniem. – Jak to możliwe,
że Cię nie zauważyłem?
- Oh, uwierz mi zauważyłeś, byłeś po prostu zbyt pijany by
to pamiętać… - odpowiedziała i ruszyła w stronę obrotowych drzwi. – Klucz już
masz powinieneś trafić.
Kiedy zniknęła Zayn zaczął gorączkowo wspominać zeszłą noc i
z przerażeniem stwierdził, że nie pamięta nic. Wsadził rękę do kieszeni i
wyciągnął z niej klucz magnetyczny, nie było na nim numeru 532, tak jak mu się
to wcześniej wydawało, ale 325. „Niemożliwe, nie byłem aż tak pijany…” –
pomyślał i znów zaczął szukać zapalniczki.
Macie coś od Mai- mojej 2 kuzynki <3 Tak pali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz